Cicha noc, śmierci noc 3: Przygotuj się na najgorsze. Przygotowani?
Cicha noc, śmierci noc - seria horrorów zapoczątkowana filmem z 84 roku - to kuriozum. Jedynka miała pewną wartość, choćby przez zestawienie obrazów masakry z nieźle oddanym klimatem świątecznym, a w kinach szło jej przez chwilę tak dobrze, że stanowiła mocną konkurencję dla pierwszej części Koszmaru z ulicy wiązów. Ostatecznie - a jakże - wygrał Freddy, i to całkiem zasłużenie. O znacznie gorszej dwójce także już pisaliśmy.
Dziś o trzeciej część, która trafiła od razu na kasety. Ja za to nie trafiłem z publikacją recenzji na Dekompresji w święta. Robię to teraz, świadom swojej abnegacji, ale także faktu, że twórcom filmu również nie jest ona obca...
Czy jest sens czytania o takim kinie lub oglądania go już poza okresem świątecznym? Myślę, że niewiele to zmienia w jego recepcji, bo Cicha noc 3 jest tak wyjałowiona z klimatu bożonarodzeniowego (który na ekranie interesuje mnie tylko i wyłącznie jako tło dla zjawisk mało krzepiących), że niemalże zapominamy, kiedy toczy się akcja. Nie za bardzo też wiadomo, dokąd ani po co. Słowem, mamy tu świąteczny zakalec. Omawiam go, bo chcę, aby tradycji stało się zadość.
Jako grupę docelową widzę tu albo bardzo samotnych ludzi, którym odpowiada wszystko, co odciąga ich od myślenia o swoim życiu, albo wszystkożernych maniaków, którzy i tu dopatrzą się jakichś zalet, nawiązań do Frankensteina z 31 roku (bo są tu takowe) i zaciekawią się całością na tyle, że po seansie i tak przeszperają filmografię twórców tego VHS-owego potwora.
Recenzja tutaj.
Do zobaczenia za rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz