[Latest News][6]

Akcja
Akcja parnerska
animal attack
Arnold Schwarzenegger
artykuł
Buzzujemy
Clive Barker
Cronenberg
Dario Argento
Deadly Prey
Dick
Eksperyment
film.org.pl
Gangsterka
Giallo
Horror
John Carpenter
John Wick
Karate
klasa B
Klasyka
Komedia
Lata 70-te
Lata 80-te
lata 90-te
Magivanga
Muzyka
Na spokojnie
Narkotyki
Noir
Obyczaj
Ogłoszenia Parafialne
Ogłoszenia Parafilne
Okolice Grozy
Post-apo
Postapo
punk
ranking
relacja z koncertu
rock
Rumiankowo
Seagal
SF
slasher
Steven Seagal
Święta
The Room
Thriller
Trip
Van Damme
Włoszczyzna
Zakalec
zestawienie

Przez Miami Vice do Manhuntera.




Miami Vice. Serial stary, ale jary (zwłaszcza dla jarających się epoką ejtis). Wyprodukował go Michael Mann, zmieniając oblicze telewizji i robiąc rozpęd przed karierą wybitnego twórcy kinowej rozrywki najwyższego gatunku (Gorączka, Zakładnik, Ostatni Mohikanin). Moje prywatne badania socjometryczne dowodzą, że Miami Vice pamięta się głównie jako serię pełną plaż, palm, motorówek i dziewczyn w bikini. No i, oczywiście, fancy marynarek do ekstra mokasynów. Wszystkie te składowe obecne były w serialu, ale wspomniana produkcja to także mrok - śmierć, przemoc i obrazki z ciemnej strony miasta. Niewielu z nas pamięta, że w tej gliniarskiej historii najistotniejsze sceny zazwyczaj odbywały się nocą. To po zmroku dochodziło do krwawych konfrontacji, w których nierzadko ginęły partnerki lub przyjaciele bohaterskich tajniaków. To w nocy nabrzmiewało napięcie, a bohaterowie - do wtóru muzycznych hitów, stylowo ufryzowani i zdobni w ciuchy od Versacego - mknęli Ferrari, by stanąć twarzą w twarz z bezwzględnymi złoczyńcami. Podobnie kontrastowa (i bardzo trafiona) była ścieżka dźwiękowa produkcji. Miami Vice to nie tylko Tina Turner czy Phil Collins, ale też alternatywne zespoły, takie jak Devo czy Jesus and The Mary Chain.

W odcinku Shadow in the dark supermodny glina Sonny próbuje wniknąć w umysł szalonego mordercy, by uprzedzić jego kolejny ruch. I chociaż serial uważam za kapitalną rozrywkę, buchającą dusznym klimatem i naprawdę energetyczną, to epizod ten należy do mniej interesujących. Mentalne pomieszanie policjanta, wynikające ze zbytniego zaangażowania w sprawę, przedstawiono tu topornie i łopatologicznie; Don Johnson, posągowy, dyszący i spocony, dwoi się i troi, przekonując nas, że właśnie zbliża się do psychicznej krawędzi. My widzimy tylko rozdrażnionego playboya, który ma gorszy dzień. Temat gliny, który zbyt głęboko zszedł w mrok, powrócił w innej produkcji Manna. Manhunter podszedł do tematu subtelniej i pozwolił na stworzenie bogatszych kreacji aktorskich. Bohater filmu jest mniej glamour niż Sonny. Ten ostatni przeżywał dylematy moralne i katusze psychiczne w pastelowych wdziankach od najlepszych projektantów. Will Graham paraduje w klasycznej czarnej marynarce i naprawdę wygląda, jakby świat miał mu się osunąć spod nóg.
Przeczesując miejsca zbrodni, sam przegląda się w czynach psychopaty, a tamten - cytując Willa - przegląda się w srebrnych lustrach oczu zabitych kobiet.
Z Miami Vice łączy Manhuntera  estetyka rodem z MTV, tu jednak jeszcze wyraźniej ciążąca w stronę mroku i pożeniona z inspiracjami sztukami wizualnymi, jak i wielobarwna i kapitalnie scalona z obrazem muzyka. Film jest hipnotyzujący, pozwala widzowi pooddychać klimatem nocy, polowania i walki z czasem. U mnie ma dodatkowy plus za nieobecność w czołówce pewnego wyświechtanego cytatu o patrzeniu w otchłań...Jako reżysera tej produkcji rozważano także Davida Lyncha, ale twórca Blue Velvet odniósł się negatywnie do literackiego pierwowzoru, powieści Thomasa Harrisa.
Na soundtracku do Miami Vice Manhuntera znaleźć możemy ten sam kawałek - Heartbeat zespołu Red 7. Cała ścieżka dźwiękowa do tego pierwszego to kapitalny miks elektroniki, popu, rocka i okolic gotyku. Dzięki niej Mann - facet z wyczulonym uchem i okiem - znacząco podniósł rangę newralgicznych scen, zagęścił klimat i znaczenia; ogląda się to jak para-klipy, bezbłędnie trafiające w świadomość widza lubiącego mroczny klimat.
No i z kronikarskiego obowiązku: tak, to w tym thrillerze pojawia się po raz pierwszy Hannibal Lecter.
Recenzję filmu znajdziecie tutaj.

Poniżej fragmenty ścieżki dźwiękowej Manhuntera. Prezentację otwiera piosenka Big Hush zespołu Shriekback, celującego w nastrój ze styku pop i gotyku.









Poniżej nieśmiertelna czołówka do kultowego serialu.





O Autorze

"Przyszedłem tu żuć gumę i skopać kilka tyłków. I właśnie skończyła mi się guma."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Start typing and press Enter to search