Terminator 1. Miazga absolutna - teraz i na wieki.
Arnold Schwarzenegger. Człowiek, który spełnił się w kulturystyce, kinie i polityce. Miał też sieć restauracji razem z Willisem i Stallonem, ale to tylko margines jego inwestycji - bo odkąd osiągnął sukces komercyjny na ekranie, kręcił biznes ciągle i gdzie się dało.
Obecnie - z siedemdziesiątką na karku - udziela się jako nowa ikona weganizmu; promuje ekologię, żeby powstrzymać zmiany klimatu. Na ekranach bytuje już rzadziej i w mniej niż kiedyś spektakularnym materiale (średni Likwidator, plastikowo-żylasty Terminator: Genisys). Wciąż jednak potrafi zaskoczyć. Kojarzycie Maggie? To depresyjny i stonowany dramat z 2015 roku o ojcu (wyciszony Arnold) patrzącym bezsilnie, jak jego córka powoli zamienia się w zombie. Austriacki Dąb - na tle jesiennych kadrów rodem z filmów Terrenca Malicka - przypomniał światu, że potrafi grać.
Niedawno, wraz z grupą paru innych przodowników epoki VHS, próbował wskrzesić modę na proste kino akcji. Niestety, cykl Niezniszczalni to takie niezdrowe, gruźlicze pokasływanie raczej, niż poligon prawdziwie angażującej rozpierduchy. Ale choćby nawet aktor zaszył się w domu i zajął zajadaniem powideł w pościeli, jest już ikoną. American dream został ziszczony - ambitny Arnold uciekł przed widmem nudy i jodłowania z austriackiej wioski do Hollywood, gdzie został KIMŚ, i to na gruncie unieśmiertelniającej popkultury. Schwarzenegger uosabia nader jankeskie ideały sukcesu, ekspansji i wiecznego głodu pieniędzy, hołdów i trofeów. Gładko wszedł w rolę wielkiego fana głównonurtowej polityki i ekonomii USA, prezentując swoją diastemę za każdym razem, kiedy miał okazję opowiadać o ukochanej przezeń krainie wielkich możliwości. Kult siły i zdecydowania wyrażały też jego filmy, które hołdowały prawicowym wartościom i kodeksowi macho, ale nawet obecnie rozpalają także widownię o odmiennych sympatiach politycznych. To, ile widz lewoskrętny wybacza ejtisowym dziełom, takim jak Conan Barbarzynca, Komando czy Predator (że nie wspomnę o ultraprawicowej i turborozrywkowej Cobrze z Sylvestrem Stallone), stanowi temat na osobny artykuł.
O sile hitów Arnolda przypomina nam o tym choćby Austrian Death Machine. Ta metalowa grupa nagrywa kawałki składające hołd słynnym filmowym kwestiom naszego bohatera. W ich dorobku znajdziemy więc If it bleeds, we can kill it, Get to the choppa, Screw you Benny, I need your clothes, your boots and your motocykle czy I Am A Cybernetic Organism, Living Tissue Over (Metal) Endoskeleton. Znacie je wszystkie na pamięć, prawda?
O sile hitów Arnolda przypomina nam o tym choćby Austrian Death Machine. Ta metalowa grupa nagrywa kawałki składające hołd słynnym filmowym kwestiom naszego bohatera. W ich dorobku znajdziemy więc If it bleeds, we can kill it, Get to the choppa, Screw you Benny, I need your clothes, your boots and your motocykle czy I Am A Cybernetic Organism, Living Tissue Over (Metal) Endoskeleton. Znacie je wszystkie na pamięć, prawda?
U nas Arnold w swojej najlepszej, popisowej roli. Aktorskie mistrzostwo - bez ironii. Przyglądamy się pierwszej odsłonie Terminatora - tej naprawdę klimatycznej, energetycznej i praktycznie pozbawionej wad. Arnold mówi tu niewiele, ale jego angielski brzmi wybornie. “Get out”, “Wrong” czy “Fuck you, asshole” są tak sztywne, ciężkie i metaliczne, że dałbym wiele, żeby usłyszeć audio poradnik dla uczących się angielskiego autorstwa naszego bohatera.
Recenzja tutaj.
Poniżej dwa polskie plakaty do filmu. Jeszcze niżej - kawałek Austrian Death Machine oraz trailer do wspaniale się zapowiadającego hołdu dla Arnolda, jak i klimatycznych akcyjniaków epoki 80's i 90's. A pod tym wszystkim znajdziecie fanowski trailer do Terminatora. Zrobiony na współczesną modłę, ale powodujący natychmiastową chęć powrotu do tego hitu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz