John Carpenter wie, jak kreować klimat napięcia i niesamowitości. Dowód? Kilkanaście świetnych i dobrych tytułów na koncie. Nawet w tych partiach filmu kiedy "nic się nie dzieje" (brak trupów, bijatyk, nagich piersi czy fabularnych zrywów), elektryczność przepływa między ekranem a mózgiem widza. Umiejętność ta odróżnia reżysera od wielu innych twórców kina rozrywkowego, którzy poza sprawnie prowadzonymi scenami akcji nie mają wiele do zaoferowania. No cóż, z obrazów Carpentera strzyka mocą praktycznie w każdej sekundzie. Ta moc przenika także do materiałów promocyjnych filmów. Znajdziesz ją w plakatach, trailerach, okładkach VHS i DVD, jak i ścieżek dźwiękowych (te zazwyczaj są autorstwa reżysera). Jego bohaterowie (na tle groźnych przestrzeni i różnych kosmicznych wyziewów) są wprost stworzeni do tego, by trafiać na koszulki czy murale albo na karty komiksu. Poniżej prezentujemy przekrój przez wizualne interpretacje Ataku na posterunek 13.
Materiał wyjściowy (czytaj: czadowy film) daje szerokie pole do popisu. Można wizję Carpentera pociągnąć w stronę pulpy, szorstkiego noir czy - po prostu - kasetowego akcyjniaka, z którego aż kopci się od strzelaniny. Żeby było ciekawie - właściwie każda z tych dróg jest słuszna i sensownie koresponduje z filmem. Dzięki tym pracom uświadomiłem sobie, że chociaż jest to tytuł z lat 70-tych, to ma już silnie "ejtisowy" sznyt. No cóż, ale Carpenter już tak ma, że często jest do przodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz