Kler. BUM!, czyli ciężąrówką w polskie kina.
O tym filmie powiedziano już wszystko - zarówno przez tych, którzy go widzieli, jak i nie. Powiedziano, że dobry, że zły, że brzydki. Napisano, że słaby, średni i świetny. Była mowa o taniej sensacji, jak i dużym wyczuciu reżysera. Powiedziano, że film przyszedł za późno względem tematu. Że za szybko (bo ludzie jeszcze nie gotowi). Były głosy, że zbyt ostry. Inni mówili, że temat został złagodzony względem rzeczywistości. Podobno Smarzowski przegiął, sięgnął dna, okazał się profanem kina, prawdy i dobrego smaku. Podobno też wykazał się empatią. Szerokim spojrzeniem.
Poza tym spłaszczył. No i powtarza się ...już od wielu filmów powtarza się. Lub nie. Nie powtarza, tylko dojrzewa, pogłębia spojrzenie.Skoro o tym filmie każdy powiedział już coś, powiemy i my. Bo chociaż Dekompresja eksploruje zazwyczaj INNE STANY KINA, to dziś udziela sobie dyspensy i zajmie się tą hitową produkcją kontrowersyjną. Recenzja rezyduje na parafii w Magivandze, portalu kultury niepokornej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz